piątek, 21 września 2012

Rozdział 62. " Powinnaś, nie powinnaś - czyli drogocenne wskazówki i ich drugie znaczenie oraz tajemnicze rozmowy. "

~ Następny dzień, poranny trening ~

- Zibi! What's the metter? Something's wrong? - zapytał Andrea, podchodząc do Bartmana. Od początku treningu chodził rozkojarzony, nie mógł się skupić, był wyraźnie opóźniony we wszystkich ćwiczeniach.
- No, coach - odpowiedział krótko. - I will do it better. Sorry.


- O, cześć Zbyszek - szatynka przywitała atakującego, kiedy po uprzednim zapukaniu znalazł się w pokoju dziewczyn.
- Cześć Milka. W sumie to.. przyszedłem do Michała, ale chyba go nie ma, więc.. Nie będę ci przeszkadzał, pójdę - i już miał zamiar się wycofać..
- Nie, daj spokój Zibi. Coś ty się ostatnio taki poważny zrobił? - uśmiechnęła się do niego, a jemu serce całkowicie zmiękło. - Zostań, porobimy coś fajnego. Z Kubim pewnie zobaczysz się dopiero w waszym hotelu, bo z Siurakiem ogarniają miasto.
- Okej - odpowiedział. - Może pójdziemy na spacer?


Zaczynało się ściemniać.
Milena i Zbyszek szli włoskimi uliczkami z lodami w dłoniach, śmiejąc się co chwilę bez powodu. Zbyszkowi wyraźnie poprawił się humor. Ale nie na długo.
Przystanął na chodniku, a Milena, zaskoczona, obróciła się w jego stronę z wyraźnie niezrozumiałą miną.
- Co jest? - zapytała.
- Nie powinnaś tego robić - odpowiedział cicho, niemal błagalnym głosem.
- Ale czego? - zmarszczyła brwi, patrząc na bruneta.


~ oczami Zbyszka ~

Znasz to uczucie, kiedy nauczyciel wywołuje cię do tablicy żebyś wykonał jakieś zadanie o którym nie masz zielonego pojęcia? Nie możesz się wycofać. Choćbyś tam stał jak największy debil- nie możesz powiedzieć " Przepraszam, nie umiem. " Musisz wytężyć swoje szare komórki i coś wymyślić, licząc na drobną pomoc nauczyciela. Właśnie w takiej sytuacji byłem w tej chwili. Tyle, że ten nauczyciel, w którego roli była teraz Milena, nie był w stanie mi niczego podpowiedzieć.. Chciałem po prostu cofnąć się o minutę i nie wypowiedzieć tych słów, albo chociaż zatrzymać czas, by mieć chwilę do namysłu.
Po co ja w ogóle to powiedziałem?
Powaliło mnie całkiem..
- Wiesz.. Nie powinnaś.. Nie powinnaś nosić tej sukienki do tych sandałów - dokończyłem zrezygnowany. No cóż. Nie potrafiłem wymyślić nic lepszego.
- Serio? - zdjęła buty i uśmiechnęła się wesoło. - Tak lepiej?
Kuźwa mać, przecież miałem przestać..!
Zaśmiałem się.
- Żartowałem, żeby nie było. Chciałem wprawić cię w chwilę grozy, wiesz o co chodzi - roześmiała się głośno.
- ZBYSZEK! - zapiszczała, patrząc na wystawę sklepową. - Tutaj!
I tak przez następne 50 minut opierałem się o ścianę, patrząc na uśmiechniętą Milkę, która wybierała sobie sukienki i bluzki do przymierzenia.

- A tak w ogóle, to życzę wam szczęścia - powiedziałem, kiedy stanęliśmy przed hotelem. Był późny wieczór, musiałem już iść, bo następnego dnia graliśmy trzeci mecz w tej edycji Ligi Światowej. - Niech wam się powodzi. Oboje zasługujecie na szczęście.
- Dzięki Zibi - cmoknęła mnie w usta z uśmiechem, a ja lekko oszołomiony, podałem jej kilka toreb z ciuchami, które wyniosła ze sklepu. - Trzymaj się przystojniaku. Do jutra, po wygranym meczu!
I dosłownie jak na skrzydłach, wbiegła do hotelu i zniknęła mi z oczu.
A ja przez trzy kolejne godziny, chodząc po mieście zastanawiałem się, czy kiedyś będę mógł przyjaźnić się z nią tak, jak jeszcze niedawno, bez tego głupiego uczucia w środku..
Bo tylko idiota może myśleć, że mam coś, czego ona potrzebuje.


" Ponieważ staram się ciebie nie kochać,
tylko to zaszło za daleko..
Staram się ciebie nie potrzebować,
to mnie rozrywa na strzępy.. "
                                                           Nickelback - Trying not to love you

Czułem, że wobec kilku osób nie jestem fair..Wobec Olki, Michała i Mileny.
I właśnie dlatego jeszcze tej nocy spotkałem się z Olą i z nią zerwałem.
W żadnym stopniu nie przez nią. To była moja wina.


~ dwa tygodnie później ~

- POLSKA! - krzyczała publiczność na trybunach podczas meczu z Argentyną o wejście do ostatniej rundy turnieju-do półfinałów. Tutaj, we Włoszech, siatkarze czuli się prawie tak, jak w Polsce. - POL.. - ucięłam w połowie wyrazu, siadając na krzesełku. Złapałam się za głowę. - Jest tu.. łazienka? - zapytałam z trudnością Klaudię. 
- Tak, na korytarzu koło szatni. A co, źle się czujesz? Niedobrze wyglądasz.. - wszystkie trzy naraz spojrzały na mnie, jednogłośnie kiwając głowami. - Chodź, pójdę z tobą.
Szłam niemalże zgięta w pół. 

- Nie będę już nigdy więcej jadła pizzy.. - wyjąkałam, kładąc się na posadzkę w łazience. - I makaronu też nie.. - znów zebrało mi się na wymioty.
- No i co ja mam zrobić do cholery?! - panikowała Kurkowa. 


Michał od razu po wejściu do pokoju, rzucił torbę z ciuchami w kąt i przykucnął przed łóżkiem. - Martwiłem się.. - powiedział cicho, patrząc troskliwie w moje oczy.
- Niepotrzebnie - uśmiechnęłam się. - Już mi przeszło. A tak w ogóle to świetnie graliście. To znaczy.. Oglądałam do połowy 2. seta, ale podejrzewam że wiele się nie zmieniło od tamtego czasu.
- No wiesz.. - Misiek położył się obok mnie. - Jak ma się taką dziewczynę to musi być dobrze, i już - uśmiechnął się w taki sposób, w jaki zawsze to robił będąc szczęśliwy. 
- Narzeczoną, bambaryło.
- No fakt, lamusie - dodał.
- Padalec.
- Plemnik.
- Ksiądz.
- Sanepid.
- Murzyn.
- Xena z tego żulskiego filmiku. 
Mojej miny w tym momencie nie dało się opisać.
- Przegiąłeś.
Nasza " kłótnia " została przerwana telefonem Michała. 
- Cześć Natka - przywitał siostrę, bawiąc się moimi włosami. - No, siedzi obok mnie - zakręcił kosmyk moich włosów na palec. - Spoko. No, ale zaczęłaś coś mówić. O co chodzi? - przez chwilę milczał, jak podejrzewam, słuchając Natalii. - Że co? I ty dzwonisz dopiero teraz? - oburzył się, wstając z łóżka. - A wiesz gdzie w takiej chwili mam mecz?! A z resztą.. - dodał ciszej. - Daję ci Milkę.. - podał mi telefon, ubrał się i wyszedł z pokoju.
- Co się stało? - spytałam Natalię. 
- Nic takiego.. Ale opowiadaj jak tam! 
Grrr, jak ja nienawidzę tajemniczości Kubiaków! 


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Z nudów czytałam sobie ostatnio całkiem stare rozdziały tego opowiadania i pierwsze co zrobiłam to.. MEGA BIG FACEPALM. Przepraszam za to, co tam wypisywałam. Masakra. Zastanawiam się, czy ja wtedy na haju byłam czy coś.. 
Ogólnie: masakra. Szkoła, szkoła, szkoła. Rzygać mi się chce już od tych tekstów nauczycieli: " Jesteście w najpiękniejszym wieku w życiu " bla bla bla.. 
Przepraszam też za krótki rozdział, ale choroba dostatecznie mnie już męczy. Dodałam dlatego, że dwa tygodnie rozdziału nie było. Także.. Czymajcie się, idźcie w pokoju Chrystusa i no, cześć. 

O związku ( a raczej jego końcu ) pewnie jeszcze coś się pojawi.
Aha, i przepraszam za zmiany adresów na blogu, który uprzednio nosił nazwę fireflies-flash, teraz jest to czekoladowy-kardamon.

sobota, 8 września 2012

Rozdział 61. " Tajniki rozmowy z siwym lisem, romantyczne chwile w Rosignano i przed sobą też czasem trzeba skłamać.. "

~ ten sam wieczór, przed północą ~

- I co, o czym rozmawiałaś z siwym lisem? - zapytała z uśmiechem Klaudia. Założyłam swoje papcie-żaby i położyłam się na dwuosobowym łóżku, na którym mam spać z Olką.
- O siatkówce, a o czym innym - uśmiechnęłam się, nakładając balsam z granatów na włosy.
- Tego można się było domyślić, a tak dokładniej? - dopytała Agnieszka, odkładając pożyczoną od Igły książkę " Zielona mila " na komodę obok jej i Klaudii łóżka. 
- O moim klubie w Katowicach, o minionym sezonie we Włoszech.. - ucięłam, rozczesując włosy.
- Więcej poprosimy - Ola wyszczerzyła się szeroko, składając ręce jak do modlitwy.
- O Michale.. I.. I o włoskiej lidze - odpowiedziałam. Odłączyłam telefon od ładowarki i wyjęłam z torby słuchawki. 
- Ładnie pachniesz - dodała dziewczyna Zbyszka, dotykając moich włosów. - A co o tej lidze? 
- Zaproponował ci coś, czy pytał o poprzedni sezon? - zapytała Agnieszka.
- O poprzednim już rozmawialiśmy.. Raczej pytał, kiedy kończy mi się kontrakt w Katowicach no i.. I coś wspomniał o żeńskim klubie, Olimpia Teodora który prowadzi właśnie Andrea. Spytał, czy byłabym zainteresowana.. 
I tak przez całą noc dziewczyny gderały mi nad uchem o siatkówce. Zastanawiały się na głos co będzie z Michałem kiedy wyjadę ( czy ja powiedziałam że wyjeżdżam? no chyba nie ) i o wielu innych sprawach.


~ Następny dzień ~

Dochodziła jedenasta, a my dopiero schodziłyśmy do restauracji na śniadanie. Chłopacy skończyli pół godziny temu siłownię, powiedzieli że jak Andrea nic nie wymyśli, to przyjdą. No i spełnili obietnicę. Przechodząc przez lobby zauważyli nas przez szklaną szybę. 
- Cześć mała - Michał pocałował mnie w policzek, siadając obok. - Lol, czy ty w ogólnie śpisz? - cienie pod moimi oczami pewnie rzucały się w oczy na kilometr. 
- Lol - powtórzył Kurek. - A propo lola.. - i zaczął nasz piękny dzień od kolejnego suchara. 
- Nie, ja już tak mam, że z natury jestem niewyspana.. - odpowiedziałam, smarując bułkę nutellą, która nosiła jakąś dziwną nazwę. Nie była to nutella, tylko jakiś włoski krem. Ale był pyszny.
- Słuchajcie tego - zaczął podekscytowany Jarosz. - Mój brat miał niedawno dwudzieste urodziny. Podczas składanie życzeń mój ojciec powiedział mu, że powinien uważać podczas współżycia, bo wpadka w wieku dwudziestu lat to najgorsza rzecz, jaka może przydarzyć się młodej osobie. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że mój ojciec ma 40 lat.

Później siatkarze mieli jeszcze trzygodzinny trening, a my wyruszyłyśmy na podbój Półwyspu Apenińskiego. A dokładniej podbój Florencji, " stolicy " Toskanii. 
Zgodnie ze wskazówkami mapy, szłyśmy przez wąskie uliczki, kierując się w stronę rynku. A kiedy już dostałyśmy się do naszego celu, opadły nam kopary. Ludzie, jak tam było pięknie! Wszystko zrobione na pozór w starym stylu, a tamtejsze sklepy to wprost kopalnia dla nas! 




- Ale tu pięknie.. - powiedziałam cicho, patrząc z zachwytem na otaczające nas budynki. Takie niby na pozór zwykłe miejsce, a nocą staje się czymś zupełnie niezwykłym.
Postanowiliśmy wybrać się z Michałem na spacer. Sami. 
Oparliśmy się o barierki na mostku. Przed sobą widzieliśmy morze, nieopodal skaliste klify na których stały domy. Kilka ulicznych lamp oświetlało drogę. Wszędzie panowała cisza.
Patrzyliśmy przed siebie, na ogromny księżyc, który znajdował się tuż nad taflą wody, jakby się w niej kąpał..
Michał przytulił mnie od tyłu, oplatając rękami w talii. Przez chwilę poczułam się jak w " Titanicu ". 
- Milena.. - zaczął szeptem, aż przeszły mnie przyjemne ciarki po całym ciele.  - Już dawno noszę się z tym zamiarem, żeby porozmawiać.. O nas. O naszej przyszłości.. - obróciłam się twarzą do niego, uważnie słuchając słów, które wypowiadał. - Mieszkamy ze sobą od kilku miesięcy, co było raczej spontaniczną decyzją - uśmiechnął się. - ale trafioną. Zakochałem się w tobie ponad 3 lata temu i to uczucie nie mija ani trochę, kocham cię jak wariat, każdego dnia coraz bardziej.. - przez chwilę nic nie mówił, a ja jak urzeczona wpatrywałam się w jego oczy, w których odbijał się blask księżyca. - Kiedyś myślałem, że bez siatkówki nie będę mógł żyć. Teraz wiem, że mogę, bo pojawiłaś się ty. Dla ciebie mógłbym nawet z niej zrezygnować, bo to ty jesteś na pierwszym miejscu. I zawsze będziesz.. - uklęknął na prawe kolano, a ja odruchowo przyłożyłam rękę do ust, bo nie mogłam ich zwyczajnie zamknąć. - Mileno Brzęczyszczykiewicz - powiedział bezbłędnie, wyciągając z kieszeni bluzy małe, granatowe pudełeczko. - Czy uczynisz nie najszczęśliwszym facetem na świecie i wyjdziesz za mnie?


~ z innej perspektywy ~

- Dobra, zamknijcie jadaczki, dajcie im nacieszyć się sobą, przecież mają prawo wyjść gdzieś razem - orzekła Klaudia, uciszając nas, kiedy już od jakiegoś czasu wyczekiwaliśmy Michała, żeby wrócić do naszego hotelu. Dochodziła północ, a po Milce i Miśku ani śladu.. 
Nagle drzwi do pokoju dziewczyn otworzyły się szeroko, a stanęła w nich nasza zagubiona para. 
- Co ty Mańka, ryczałaś? - zapytała Ola, wstając z łóżka. Faktycznie, dopiero teraz zauważyłem. Miała rozmazany makijaż i czerwone oczy. 
- Co się stało? - zapytały równo Klaudia i Agnieszka.
- Mleko - odpowiedziała Milena. Uśmiechnąłem się. - To się stało - pokazała na swój palec, na którym widniał złoty pierścionek ze srebrnym brylantem. 
Uśmiech natychmiastowo zniknął z mojej twarzy. 
Dziewczyny rzuciły się na Michała i Milkę, gratulując im, życząc szczęścia i tak dalej.. Dwójka siatkarzy była podniecona tą informacją bardziej niż ich dziewczyny. A ja uśmiechnąłem się sztucznie i z całej siły objąłem Milenę, nic nie mówiąc. Z Kubim przytuliliśmy się po przyjacielsku. Szczęścia powiedziałem krótko. Posiedziałbym jeszcze z wami i pocieszył się tą wiadomością, ale usypiam na stojąco. Sorry, oblejemy to po meczu. Trzymajcie się. 
I wyszedłem z pokoju, nie zwracając nawet uwagi na Olę, która mówiła zawiedzionym tonem Cześć Zbyszek..

Chodziłem jak idiota po ulicy przed naszym hotelem, nie mogąc myśleć o niczym innym, niż o Milenie i Michale. 
Zaręczyli się. 
Co ja wyprawiam do cholery?! 
Kopnąłem z całej siły kosz na śmieci, próbując rozładować nagromadzone we mnie emocje. 
Przecież to było wiadome, że prędzej czy później wykonają jakiś krok w przód. A ja? Patrząc na ich szczęście, równocześnie zaniedbując Olkę, cofam się wielkimi krokami w tył.
Przypomniała mi się sytuacja, zanim jeszcze poznałem Milenę..
- Wpadła na mnie dzisiaj - powiedział Kubiak, wpatrując się w szatynkę, która skutecznie obiła blok przeciwniczek.
- Kto?
- No ta, co o niej zacząłeś..
- Aaa - spojrzałem na niego niezrozumiałym wzrokiem, spojrzałem w punkt gdzie Kubiak zatrzymał spojrzenie, znów na niego i na dziewczynę. - O nie, stary! Nie! Tu! Patrz na mnie! - uderzyłem go lekko z liścia. - Nie patrz tak na nią! [...]  A poza tym, już sobie ją zaklepałem.

Do dziewczyn zawsze miałem " szczęście ". Najpierw Kasia, koleżanka Mileny, później ona sama.. Jestem z Olą bo jestem z nią szczęśliwy, a Milka, będąc blisko mnie, jest w końcu moją przyjaciółką, wcale mi nie ułatwia.. Cieszę się szczęściem mojego najlepszego kumpla, chcę żeby był szczęśliwy, tym bardziej, że on też nie miał łatwo. Sytuacja z Kariną była wystarczająca. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, jak się czuł, kiedy dowiedział się prawdy. Później był z Julią, ale już wtedy przyznał mi się, że zakochał się w Milenie.. 
I właśnie dlatego muszę wziąć się w garść. Zaczynam od teraz. 
Wyjąłem telefon i napisałem do Oli krótkiego sms-a.
Kocham cię. 

Cause I can't make you love me
if you don't
You can't make your heart feel
something it won't...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Ktoś napisał w komentarzu, że jak się jest podpitym, to gada się głupoty ( dotyczy rozdziału 60 - faza siatkarzy ). Właśnie chodzi mi o to, że oni tacy pierdolnięci są nawet bez popijania, nie tknęli żadnego alko a mają niezłe jazdy xD

No, to jest 61. Sorry że nie śmieszny ani trochę, ale postanowiłam już wykonać jakiś krok w ich życiu, bo chciałabym skończyć niedługo to opowiadanie, do 70 powinnam je zamknąć. 
Już w początkowych rozdziałach tego opowiadania dawałam wam znaki że Zbyszek zakochał się w Milenie, ale całkowicie o tym zapomniałam xD i postanowiłam wam ( i sobie xD ) o tym przypomnieć ^^

Mimo że nie widzieli się od Klubowych Mistrzostw Świata, to nadal nie przeszło mu to, co czuł do Mileny. Wydawało mu się, że to tylko przyjaciółka.. Ale tak nie myśli się o znajomych, jak on myślał o Milenie. 
Jako przyjaciele oboje chcieli, żeby była szczęśliwa. Nie miało to znaczenia w jaki sposób i kto ją uszczęśliwi. 
Michał i Zbyszek są przecież najlepszymi przyjaciółmi pod słońcem. Nie mieli przed sobą tajemnic, oprócz tej jednej. Żaden z nich nie chciał, żeby ten drugi się dowiedział.. 

O, takie wycinanki z 28 rozdziału. No. To chyba tyle. 
Minęły 4 dni szkoły, a ja już mam DOSYĆ!

Chciałam dodać od razu rozdział na i-lift-my-hands ale nie mogę się zalogować na onecie. Czujecie? Wszystko jest ok, ale nie chce mnie zalogować! Do chuja pana, onet schodzi na psy :/ Także jak wszystko będzie ok, to dodam i tam notkę. 
Do następnej soboty, o ile przeżyję.