poniedziałek, 24 grudnia 2012

EPILOG.

- Ja, Milena Brzęczyszczykiewicz, biorę sobie ciebie Michale Kubiaku za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci - powtarzałam za księdzem, patrząc prosto w oczy mojemu przyszłemu mężowi. 
- Ja, Michał Kubiak, biorę sobie ciebie Mileno Brzęszy.. - prawie wybuchnęłam śmiechem, tak jak wszyscy goście. - Ej no, chwila! - powiedział rozbawiony. - Ja, Michał Kubiak, biorę sobie ciebie Mileno Brzęczyszczykiewicz - mówił wolno moje nazwisko - za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.

Kiedy ksiądz dał pozwolenie Miśkowi na pocałowanie mnie, nie wahał się ani chwili. A gdy oderwaliśmy się od siebie, szepnął mi do ucha " Ale się jebłem, co? " 
- Chodź piękna - podał mi rękę i wyszliśmy na zewnątrz. 
Udaliśmy się na wesele. 

Tak jak mogłam się spodziewać, Michał spił się niewiarygodnie. Taaak, a jeszcze kilka godzin wcześniej mówił, że się poświęci i wypije tylko symbolicznego kielicha żeby mnie wesprzeć kiedy ja nie mogę pić.. 
Gdy dochodziła 4 rano padałam na twarz, a Michał ciągle balował z chłopakami. Chciałam go jakoś zaciągnąć do auta i zawieść do domu..
- Pojadę pod warunkiem.. - zaciął się, podnosząc do góry palec. - Warunkiem który brzmi.. Że będziemy się kochać - mówił głośno, całując mnie w usta. Oczywiście wszyscy goście spoglądali na niego z rozbawieniem. - Obiecaj, bo nie pójdę.. 
- Będziemy się kochać, ale chodź już Michał - pociągnęłam go za rękę. 
- Do widzenia jutro! A właściwie dzisiaj! - pomachał ludziom z uśmiechem. - Póki co jestem trzeźwy, ale jutro się napijemy! 
- Misiek, chodź już, Oliwia jest bardzo zmęczona.. - już nie wiedziałam co mam powiedzieć, żeby go zaciągnąć do domu.
- Ale przecież ona się jeszcze nie urodziła.. Chyba..
- No przecież jest w domu! Trzeba ją nakarmić, tęskni za tobą - pociągnęłam go, ale po chwili ręce mi opadły bo ten osioł nie chciał się ruszyć. 
W końcu z pomocą przyszli mi siatkarze i takim oto sposobem po piętnastu minutach byliśmy w domu.
Noc poślubna zdecydowanie nie była taka, jaką planowaliśmy. Jaką JA planowałam.
Michał spędził noc w łazience a ja nie mogłam usnąć. Miałam silne skurcze, ale wszystko było okej.

Miesiąc miodowy spędziliśmy na Malediwach.
- Chcesz coś do jedzenia, pączusiu? - zapytał z uśmiechem, kiedy wybraliśmy się na plażę.
- Już nie jestem pączkiem, jestem całą cukiernią.. Ale coś bym zjadła.

A gdy przychodził moment kiedy naprawdę miałam doła, powtarzał mi, że: " kobieta w ciąży to najdroższy skarb na świecie. "

Oliwia przyszła na świat miesiąc później, tydzień po naszym powrocie do Polski.
Skurcze zaczęły się w nocy, i to jeszcze na imprezie urodzinowej Winiarskiego.
Wszyscy pojechali z nami do szpitala. Misiek denerwował się chyba bardziej niż ja..
Mi wystarczyło to, że jest blisko i wspiera mnie.

~ oczami Michała ~

Dopiero po dwóch miesiącach od śmierci ojca mogłem przeczytać list, który dla mnie zostawił. 
Drżącymi rękami rozrywałem kopertę. Wyciągnąłem z niej białą kartkę A4 złożoną na cztery części. 
Nabrałem powietrza w płuca.

" Michał, nie będę się rozpisywać, nie czas na to. 
Jesteś dorosły i odpowiedzialny, doskonale wiesz, jakie wybory podejmować. 
Niedługo twoja matka i siostry będą potrzebować cię bardziej niż kiedykolwiek. 
O swojej chorobie dowiedziałem się dawno. Lekarze na siłę próbowali przepisywać mi nowe leki. Po jakimś czasie przestałem je brać. Jeżeli Bóg przewidział dla mnie takie a nie inne zakończenie, pozostało mi tylko pogodzić się z tym faktem. Najbardziej w tym wszystkim boli mnie to, że was zostawię. Ale skoro taki był plan.. 
Wiedz, że zawsze z wami będę. Na twoich meczach, w trudnych jak i dobrych momentach, z Anią kiedy będzie dorastać i przeżywać najważniejsze momenty w życiu, z Natalią, która nie wiadomo kiedy dorosła.. I z twoją mamą, którą kocham nad życie. Was wszystkich bardzo kocham. 
Wiem, że nie mówiłem ci tego zbyt często. Byłem pewny, że doskonale o tym wiesz i nie potrzebujesz takich słów. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo się myliłem.. 
A teraz, kiedy prawdopodobnie mnie już tutaj nie ma chciałbym, abyś stworzył z Mileną wspaniałą rodzinę z mnóstwem dzieciaków, żebyś osiągnął wszystko co w sporcie możliwe i przede wszystkim - żebyś był szczęśliwy. 
Tak szybko stałeś się dorosłym mężczyzną.. Opiekuj się dziewczynkami. 
To co miałem napisać- napisałem, to co miałem powiedzieć- już powiedziałem..
Kocham cię Michał "

~ oczami Mileny ~

Półtora roku po Oliwii na świat przyszedł Kacper, a w dniu swoich 28 urodzin dowiedziałam się o trzeciej, ostatniej ciąży. Był to chłopiec, który przyszedł na świat w dniu imienin Miśka. Nazwaliśmy go Bartosz. 

Nasze wspólne życie dopiero co się rozpoczęło.
A to, czy wygramy je za trzy punkty, czy będziemy musieli walczyć o każdy punkt w tie-breaku- tego nikt nie wie..

***

Taki z deczka nijaki, ale najważniejsze ZAKOŃCZYŁAM TO OPOWIADANIE.
Co prawda nie tak jak chciałam, miało być więcej szczegółów i tak dalej ale stwierdziłam, że i tak mam już zbyt wiele na głowie, nie dam rady jeszcze prowadzić tego bloga. 
Miałam dodać przed świętami, ale zapomniałam emaila i kombinowałam przez kilka godzin jaki może być :/ Ale spokojnie, znalazłam ^^ 
Chciałabym życzyć wam wszystkiego najlepszego na resztę świąt ( bo jakby nie patrzeć już po Wigilii ), udanego Sylwestra, nowego roku, spełnienia marzeń i o czymkolwiek tam sobie marzycie :) 
Dochodzi 2 w nocy, jestem strasznie zmęczona więc nie zwracajcie uwagi na mój styl pisania xD 
Możecie mnie spotkać na blogu  http://i-need-a-chance.blogspot.com/ który prowadzę z koleżanką. Zapraszam :)
Dziękuję że byliście ze mną PONAD ROK! Dziękuję wam ogromnie za wszystko, bo gdyby nie wy i wasza motywacja - nigdy nie skończyłabym tego opowiadania ;) 
Więc to tylko i wyłącznie wasza zasługa. Pozdrawiam was serdecznie :)

wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 65. '' O murzynie, który dowiaduje się, że zostanie ojcem. "

~ oczami Michała ~

Potrzebowałem kilku dni przerwy. Po prostu ich potrzebowałem, a trenerzy doskonale to rozumieli.
Jedna z najważniejszych dla mnie osób odeszła, a ja nie mogłem temu zapobiec. O tyle rzeczy chciałem Go jeszcze zapytać.. 
Nie mógł doczekać się wnuków.

Pierwszy mecz który zagrałem po przerwie był finał LŚ z Brazylią. 
Wygraliśmy 3:1. 
Ten mecz od początku do końca dedykowałem mojemu ojcu.
Poprzedniego dnia uświadomiłem sobie, że przecież On nie chciałby żebym się załamywał.. Tej myśli postanowiłem się trzymać.
Po wygranej Lidze Światowej świętowaliśmy aż do powrotu do Polski. 

~ oczami Mileny ~

Kiedyś muszę mu to powiedzieć.. Ale nie wiem jak! 
Michał rozmawia ze Zbyszkiem i Bartkiem, śmieją się, najwyraźniej mają doskonałe humory. A mnie od kilku dni dręczy to samo.
Wczoraj poszłam do lekarza z Klaudią i Agnieszką, a Ola dla niepoznaki została z chłopakami. 
Jestem w trzecim miesiącu. Po odpowiedniej kalkulacji doszłam do wniosku, że w ciążę zaszłam na końcu kwietnia,czyli kiedy byliśmy w Wałczu u rodziców Miśka. Prezerwatywy to jednak wynalazek szatana.

~ następny dzień ~

- Home, sweet home.. - weszłam do domu i nie rozbierając się nawet rzuciłam się na sofę. 
- Ej, od kiedy jestem boyem hotelowym? - zawył Misiek, taszcząc ze sobą kilka walizek. 
- Ty jesteś moim murzynem, kochanie - mruknęłam, obracając się na plecy. 
- Do dupy jest być twoim murzynem, zwalniam się - usiadł obrażony obok mnie i włączył telewizor. Od kiedy kupiliśmy 50-calowy telewizor, Kubi nie może się od niego oderwać. Raczej nie jest normalne to, że Michał potrafi patrzeć na niego cały dzień powtarzając " jestem genialny " ?
- Jak wolisz - wzruszyłam ramionami. - Jestem dumna, że trafił mi się taki murzyn - usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam się drażnić, wsuwając ręce pod jego koszulkę i gryząc płatek ucha.
- W takich warunkach pracy.. Mogę zostać twoim sługą dożywotnio - mruknął. 
- Musimy porozmawiać - palnęłam nagle, zanim zdążyłam ugryźć się w język. No pięknie. 
- Stało się coś? - zapytał, marszcząc brwi. 
- Nie. Tak. Nie wiem - powiedziałam zrezygnowana. - Tak, stało się - spojrzałam prosto w jego zielono-szare oczy z niepewnością. Chwycił moje dłonie i zachęcił do dalszego mówienia. - W sumie chciałam ci to powiedzieć już wcześniej, ale nie byłam gotowa, żeby oswoić się z tą sytuacją.. Michał.. Będziemy mieć dziecko. Jestem w ciąży - uśmiechnęłam się lekko.
Dotarło to do niego dopiero po kilkunastu długich sekundach.
- Naprawdę?! Będę tatą?! - uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie. - Nie wierzę..! Który miesiąc? - zapytał po chwili, kiedy zaczął trzeźwo myśleć. 
- Trzy miesiące i sześć dni - odpowiedziałam z uśmiechem.
- O ja ciebie.. Dzwonię do mamy, a wieczorem robimy imprezkę! - wyskoczył przez oparcie sofy i pobiegł do telefonu. 


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Wiem, że nie wszystkie wątki są jeszcze zakończone, ale spokojnie. Przed nami tylko EPILOG.
Taak.. Mimo że ostatnimi czasy nie miałam w ogóle pomysłu ani ochoty na pisanie tego bloga, to jakoś dziwnie mi z tym.. Z resztą, nieważne. Pod Epilogiem się rozpiszę.
Możecie być pewni, że pojawi się jeszcze w tym roku :))
Za błędy przepraszam ;]

piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 64. " Nie teraz. Jeszcze nie.. "


Bał się. 
Zwyczajnie się bał.
Tego, co zobaczy? Tego, co może się stać? Tego, że będzie to ostatnia rozmowa z ojcem? Sam nie wiedział.. 
Zapytał pielęgniarki o odpowiedni oddział i wolnym krokiem udał się na drugie piętro. 
Przed salą o numerze 5678 zobaczył swoją matkę, obie siostry z narzeczonym Natalii, wujków, babcię, ciocie.. 
- Zmieniło się coś? - zapytał cicho.
Płacz jego matki był wystarczającą odpowiedzią. 



~ oczami Mileny ~

- Heloł Miluśka, jesteś taka fajniuśka, razem z.. - Bartman przestał śpiewać, kiedy spojrzałam na niego jak na debila. - Gdzie jest Misiek? Wczoraj wieczorem go widziałem, było okej, ale nie było go w pokoju w nocy i zacząłem go szukać, ale jakby go wsiąkło, no nie ma go - wzruszył ramionami.
- Michał.. Misiek jest w Polsce - odpowiedziałam, zdejmując bluzę. Mimo potwornej pogody za oknem, w pokoju było bardzo ciepło.
- Okej, co tam czyt.. - chciał zajrzeć mi przez ramię, ale nagle rozszerzył oczy. - CO?! Gdzie jest?! W jakiej Polsce?! Za cztery dni gramy z Rosją o półfinał, a on jest w Polsce?! No bez jaj! - chwycił się za głowę i patrzył na mnie zbulwersowany.
- Spokojnie Zibi - z uśmiechem poklepałam go po ramieniu. - Michał wraca jutro wieczorem albo pojutrze przed południem - nadal patrzył na mnie pytająco. - Jego tata miał zawał..
- I on nic mi nie powiedział..? - zapytał cicho sam siebie. 
- Ja dowiedziałam się wczoraj, a Kubi wiedział już od kilku dni, więc.. - zamilkłam, patrząc na szare niebo, które doskonale opisywało mój, jak i zapewne humor rodziny Kubiaków. 

~ Polska ~


Usiadł przy szpitalnym łóżku i schował twarz w dłoniach. Widok własnego ojca w takim stanie.. Pikanie wszystkich maszyn dołowało go jeszcze bardziej. 
- Cześć tato - powiedział z uśmiechem. Nie chciał okazywać swojej słabości, ale natłok tych wszystkich negatywnych emocji po prostu go łamały.
Mirek uśmiechnął się niemal niewidocznie, i uścisnął Michałowi rękę.
- W szufladzie jest list.. - zaczął słabym głosem, kładąc rękę na klatce piersiowej i wykrzywiając się w grymasie bólu. - Napisałem go już jakiś czas temu.. Przeczytaj go.. - Michał już sięgał do wskazanego miejsca, ale ojciec zatrzymał jego rękę. - Nie teraz. Jeszcze nie.. - uśmiechnął się lekko. - Będziesz wiedział kiedy.. 
Michał zdębiał. Doskonale wiedział, co jego ojciec ma na myśli.
- Nie poddawaj się.. - powiedział, mocno ściskając jego rękę. Za wszelką cenę próbował pohamować łzy, które cisnęły mu się do oczu. - Tak często miałem ochotę się poddać, a jednak tego nie zrobiłem.. 
Mirek po raz kolejny uśmiechnął się.
- Nie oszukujmy się.. Tylko przed tobą nie muszę udawać że wszystko jest w porządku. Nie dam rady, nie mam siły.. 
- Nigdy wcześniej nie poddawałeś się tak łatwo, więc dlaczego dzisiaj to robisz..? - wolną ręką otarł łzy z policzka. 
Chwilę później do sali weszła mama i obie siostry Michała. 
Ania położyła się obok taty i zaczęła opowiadać mu o tym, co działo się dzisiejszego dnia w szkole. Michał usiadł na łóżku obok i uśmiechał się, choć wcale nie miał na to ochoty. Trudno udawać szczęśliwą osobę kiedy wiemy, że ktoś, kogo kochamy niedługo odejdzie, a my nie możemy zrobić kompletnie nic..


~ 2 dni później ~
oczami Mileny

Chłodny prysznic po męczącym dniu - to jest to.. Wytarłam ciało i włosy ręcznikiem, ubrałam się w bokserkę i szorty, po czym wyszłam z łazienki. Tego, co tam zobaczyłam, nie spodziewałam się ujrzeć..
- Michał.. - kiedy zobaczyłam jego pochyloną sylwetkę i łzy płynące z jego oczy, sama poczułam ogromną bezsilność, która w tej chwili całkowicie go ogarnęła.. 
Objęłam go mocno; nie mogłam zrobić nic więcej.. 
- Dziś rano umarł.. - powiedział cicho.
Sama zaczęłam płakać, nie mogąc zapobiec łzom, które bezustannie napływały do naszych oczu. 




- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Taaak.. Nie komentuję tego do góry. Bo się poryczałam.. xD Ogólnie jeżeli chodzi o śmierć jest to raczej bardzo wrażliwy temat dla mnie ostatnio.. 
Jest piątek! Po egzaminach, uff :) Jak wam poszły? O ile je pisaliście.. :D 
Teraz zacznę streszczać już tą historię, bo jeżeli tego nie zrobię to będzie się ciągnęło jak Moda na sukces, albo jeszcze dłużej ;P 

Chciałabym was zaprosić na bloga http://shes-on-your-mind.blogspot.com/ Opowiadanie dopiero się rozkręca, ale Charmy już na dobre wkręciła się w pisanie :D W sumie to piszemy go razem, chociaż ja tylko poprawiam rozdziały, także zapraszam ;)) 
Ogólnie: plusligowo. Mindfuck XD JW wygrał ze Skrą, ale przegibali z KK i Asseco, I TO DO ZERA!
Mama do mnie: - Może lepiej zmień sobie klub do kibicowania? < po meczu z Zaksą > 

















EDIT: Nie wiem co z czekoladowym-kardamonem. 

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 63. " Bo co, bo ruda? "

~ trening siatkarzy, 8 rano ~

- Mam dla was bardzo dobrą wiadomość, jak sądzę - zaczął Anastasi, klaskając w ręce. - Dobrze wiecie, że system rozgrywek Ligi Światowej uległ zmianie, nawet większej niż myślałem.. Zgodnie z wolą FIVB po ćwierćfinałach, przed pierwszymi meczami półfinałowymi, wszystkie reprezentacje które jeszcze są w grze, otrzymują trzy dni wolnego - Krzysiek Ignaczak pisnął " cicho ", tak, że słyszała go cała hala. - Czwartego dnia, czyli w niedzielę, spotykamy się normalnie, po śniadaniu na treningu. Mecz z Rosją zagramy dopiero za tydzień. 
- Znowu ruskie bambaryły.. - mruknął Jarosz. 
- Co tam mamroczesz Kuba? - Bartek dźgnął go w bok. 
- Jajco - odpowiedział, oddając mu cios w żebra. 
- To nie było miłe.. 
- Chzesz f ryja?! - wykrzyczała mała dziewczynka, wbiegając na halę. - Igła, chzesz f ryja?! 
Sztab szkoleniowy stał pośród siatkarzy z miną " o co chodzi? ".
- Bartek, czego ty dziecka uczysz - powiedział Bartman, zlewając się z Kurka.
- Co to za.. człowiek? - zapytał Nowakowski, bacznie przyglądając się rudowłosej dziewczynce.
- Ma na imię Esperanza, jest Hiszpanką i ma 6 lat, fajnie, co? - Bartek wziął ją na ręce. - Chciała ode mnie autograf, zaczęliśmy sobie rozmawiać..
- W końcu twój poziom.. - powiedział cicho Żygadło. Wszyscy natychmiast wybuchnęli śmiechem.
- Heheszki, uśmiałem się prawie tak, jak na twoim pogrzebie.. - odgryzł się Kurek. - A to że nauczyłem ją kilku zwrotów po Polsku, to też zasługa pana Kubiaka. Chcesz ją na ręce? - zapytał Nowakowskiego. - Ona lubi być brana.. Na barana.
- Nie, raczej nie.. - wyjąkał Piotrek.
- Bo co, bo ruda?! - wykrzyczał Jarosz, macając swoje włosy.
- A jak to jest " na barana " ? - zapytał Winiarski.



~ oczami Mileny ~

- Ej, Uszaty - zwróciłam się do Bartka, kiedy wszedł po treningu do naszego pokoju. Podniósł brwi do góry. - Nie widziałeś dzisiaj Miśka? Nie odzywa się.. - po raz setny sprawdziłam, czy nie ma jakiejś wiadomości od niego, cokolwiek.. 
- Widziałem, na treningu. Pokłóciliście się? - zapytał, wkładając sobie całą kanapkę do buzi. Napotkał spojrzenie Klaudii. - No co? Głody jestem.. Zrób mi frytki - wyszczerzył się. 
- Ziemniaki się skończyły - odpowiedziała żona Kurasia. 
- To mogą być z chlebem.. A co do Michała - obrócił się w moją stronę. - Jakiś taki przybity chodzi.
- A mówił co się stało? Od kiedy gadał z Natalią, w ogóle się.. - stuknęłam się w głowę z impetem. - No właśnie, rozmawiał z Natalią..!

~ godzinę później ~

- Zbyszek już przyszedł? - zapytała Olka, wchodząc do naszego pokoju. 
- Mojego Zbysia zmielił kombajn.. Nie ma. Nikogo kuźwa nie ma. Michała nie ma! - wydarłam się, opadając na fotel. - Super sprawa. Nie wiem, gdzie jest mój narzeczony, co robi, czy żyje.. Lol, na pewno żyje, ale co się z nim dzieje? Skoro od przedwczoraj się nie odzywa..
- Ej, Milka, spokojnie.. Przecież chłopacy na pewno wiedzą - pocieszenie Olki nie zawsze jest pocieszające. Masło maślane. 
- Właśnie nie wiedzą, i o to chodzi! Albo mnie okłamują.. - zmrużyłam oczy. - Czy nikt na świecie już mnie nie kocha?! 

~ wieczór ~

Siedziałam nad hotelowym basenem, mocząc nogi w chłodnej wodzie. Zastanawiałam się nad własną egzystencją.. Nie no, aż tak źle to nie jest, ale przyszedł czas na małe rozkminy. Robiło się coraz chłodniej i  ciemniej, a ja siedziałam na płytkach wgapiając się w taflę wody. 
Wstałam z zimnych płytek i w ręce wzięłam japonki. Odwróciłam się, by udać się przez bar do lobby, ale nagle przystanęłam. Koło wejścia do baru stał Michał, we własnej osobie. Miałam tak ogromną ochotę rzucić w niego butem, wytargać za szmaty, wrzucić do basenu, minąć go i pójść do pokoju, ale.. No właśnie, ale. Jego mina wcale nie ułatwiała mi planu zemsty.. Był smutny. Pierwszy raz widzę, żeby Kubi był smutny.. Odłożyłam japonki na podłogę i wolnym krokiem do niego podeszłam. 
- Co się dzieje? 
Chwyciłam go za rękę i usiłowałam w myślach odpowiedzieć sobie na to pytanie.. 
- Muszę wrócić na kilka dni do domu - powiedział cicho, a ja ścisnęłam mocniej jego rękę. - Z moim ojcem jest źle, naprawdę źle.. Dwa dni temu miał zawał, dzisiaj przyszły wyniki i okazało się, że ma nadciśnienie i coś tam jeszcze, z tego wszystkiego nawet zapomniałem.. - mówił zdenerwowany.
- Jak on się czuje? - zapytałam, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak Michał się w tej chwili czuje.
- W najlepszym wypadku czeka go drugi zawał, któremu nie można zapobiec, a w najgorszym.. - jego chwilowe milczenie było wyraźną odpowiedzią. - Podejrzewam że czuje średnio - uśmiechnął się. - W każdym bądź razie.. Przyszedłem tylko się pożegnać, wracam za 3 dni. 
- Rozumiem że lot do Polski masz dzisiaj - stwierdziłam.
- Tak, za godzinę muszę być na lotnisku - przytaknęłam i wróciłam się po buty, które zostawiłam. - I.. przepraszam Milka. Nie chciałem, żeby tak wyszło. Powinienem powiedzieć ci wcześniej, a nie..
- Rozumiem - uśmiechnęłam się, chwytając go za rękę. - Będzie dobrze. Wszystko się ułoży.
- Kocham cię - po raz pierwszy tego wieczoru uśmiechnął się szczerze.
- Ja ciebie też - pocałował mnie, po omacku wciskając guzik od windy.

~ następny dzień, rano ~

Sturlałam się z łóżka wprost pod posłanie Klaudii. Usiadłam po turecku i oparłam się łokciem o podłogę. 
- Jakoś tak mi chujowo.. - wymamrotałam. - Chyba będę rzygać.. - wstałam gwałtownie na równe nogi i zaczęłam szybciej oddychać.
- O nie - żona Kurka odłożyła laptopa na szafkę. - To już się dzieje za często - zamyśliła się, przypatrując mi  się uważnie. Zmrużyła oczy i stukała palcami o stolik.-  Milka, a może.. może ty w ciąży jesteś, co? - zapytała cicho.
Zaczęłam się śmiać. 
- Tak, jestem w ciąży, jeżdżę czołgiem i zabijam Arabów swoją nadprzyrodzoną mocą, która składa się z laserów, Kubusiów Puchatków i ma smak skarpet Bartka - zironizowałam, siadając na łóżku.
- Weź nie rób sobie jaj, Klaudia może mieć racje - wtrąciła Agnieszka.
- Dokładnie - zgodziła się Ola. - Warto się upewnić, w razie czego.
- Tak, i właśnie na potwierdzenie mojej mądrości, idziemy po test. Nie ma lipy. Milka, ubieraj się. Albo nie -  powiedziała szybko. - Może się połóż, naprawdę źle wyglądasz.. Ja pójdę. - oznajmiła Klaudia.
- Ja pierdzielę, a jak mam wyglądać, jak nagle wyjeżdżasz mi tu jak Filip kuźwa z konopi że jestem w ciąży?  A z resztą.. - urwałam, zatykając sobie usta jedną ręką. - Odejdź.. - powiedziałam cicho do Agnieszki, która stała na drodze do łazienki.
- Nie zaprzeczysz, mogę mieć rację! - dodała Klaudia.


- Uspokój się Milka.. - mówiłam sama do siebie, siadając na podłodze. - Trzy minuty i wszystko będzie wiadome. Tfu, co będzie wiadome? Przecież ja nie jestem w ciąży, nie mogę być! To wydaje się takie.. takie nierealne.. Mam 21 lat i miałabym być w ciąży? Ja.. Ja nie czuję się gotowa! - do oczu stopniowo zaczęły napływać mi łzy. Schowałam twarz w rękach i zaczęłam płakać.
- Mila.. Milka, posłuchaj mnie - Klaudia pogłaskała mnie po włosach. - Zmienisz zdanie, kiedy tylko Michał się o tym dowie. Gdy zobaczysz jego uśmiech natychmiast zmienisz zdanie, tym bardziej po jego przejściach, z resztą doskonale pamiętasz udawaną ciążę Kariny.. Ale na razie poczekajmy na wynik testu, później się pomartwimy, okej? - wszystkie trzy naraz objęły mnie, dodając niesamowitej otuchy.
- Dobra. Jeszcze pół minutki - oznajmiła Olka, pocierając moje ramię.
Siedziałyśmy w ciszy, odliczając 30 sekund..
- Chyba już czas.. - powiedziała cicho Aga.
- Tak - odpowiedziałam, ścierając dłońmi łzy z policzków. Wzięłam test do ręki i odetchnęłam głęboko. - O cholera.. Dziewczyny - spojrzałam na nie z powagą. Serce biło milion razy szybciej niż jeszcze chwilę temu. - Są dwie.




- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Od razu muszę was przeprosić za brak rozdziałów. Nie miałam czasu, kompletnie. Jak nie zawody to treningi, lekcje, nauka, zmęczenie.. Wielkie sorry.
Jakoś dzisiaj tak mnie wzięło i napisałam. Mam nadzieję że nie jest najgorszy?
No, to mamy trochę dobrych i złych wiadomości w rozdziale. Ale na tym się nie skończy, no cóż - okrutna ja :D
A za chwilę wbijam na oneta i dodaję epilog na i-lift-my-hands. Zapraszam : )) Pozdrawiam laski ; * 

poniedziałek, 15 października 2012

Informacja.

Kilka dziewczyn pytało, co jest, dlaczego nie ma rozdziału, na gg też przychodziły takie wiadomości..
Otóż. Wena.. A właściwie jej brak. 
Rozdział pojawi się, skończę to opowiadanie - tak jak obiecałam. 
Bo czasem po prostu przychodzi taki moment, że nie masz ochoty, pomysłu ani w ogóle niczego. 
Przepraszam :< 

piątek, 21 września 2012

Rozdział 62. " Powinnaś, nie powinnaś - czyli drogocenne wskazówki i ich drugie znaczenie oraz tajemnicze rozmowy. "

~ Następny dzień, poranny trening ~

- Zibi! What's the metter? Something's wrong? - zapytał Andrea, podchodząc do Bartmana. Od początku treningu chodził rozkojarzony, nie mógł się skupić, był wyraźnie opóźniony we wszystkich ćwiczeniach.
- No, coach - odpowiedział krótko. - I will do it better. Sorry.


- O, cześć Zbyszek - szatynka przywitała atakującego, kiedy po uprzednim zapukaniu znalazł się w pokoju dziewczyn.
- Cześć Milka. W sumie to.. przyszedłem do Michała, ale chyba go nie ma, więc.. Nie będę ci przeszkadzał, pójdę - i już miał zamiar się wycofać..
- Nie, daj spokój Zibi. Coś ty się ostatnio taki poważny zrobił? - uśmiechnęła się do niego, a jemu serce całkowicie zmiękło. - Zostań, porobimy coś fajnego. Z Kubim pewnie zobaczysz się dopiero w waszym hotelu, bo z Siurakiem ogarniają miasto.
- Okej - odpowiedział. - Może pójdziemy na spacer?


Zaczynało się ściemniać.
Milena i Zbyszek szli włoskimi uliczkami z lodami w dłoniach, śmiejąc się co chwilę bez powodu. Zbyszkowi wyraźnie poprawił się humor. Ale nie na długo.
Przystanął na chodniku, a Milena, zaskoczona, obróciła się w jego stronę z wyraźnie niezrozumiałą miną.
- Co jest? - zapytała.
- Nie powinnaś tego robić - odpowiedział cicho, niemal błagalnym głosem.
- Ale czego? - zmarszczyła brwi, patrząc na bruneta.


~ oczami Zbyszka ~

Znasz to uczucie, kiedy nauczyciel wywołuje cię do tablicy żebyś wykonał jakieś zadanie o którym nie masz zielonego pojęcia? Nie możesz się wycofać. Choćbyś tam stał jak największy debil- nie możesz powiedzieć " Przepraszam, nie umiem. " Musisz wytężyć swoje szare komórki i coś wymyślić, licząc na drobną pomoc nauczyciela. Właśnie w takiej sytuacji byłem w tej chwili. Tyle, że ten nauczyciel, w którego roli była teraz Milena, nie był w stanie mi niczego podpowiedzieć.. Chciałem po prostu cofnąć się o minutę i nie wypowiedzieć tych słów, albo chociaż zatrzymać czas, by mieć chwilę do namysłu.
Po co ja w ogóle to powiedziałem?
Powaliło mnie całkiem..
- Wiesz.. Nie powinnaś.. Nie powinnaś nosić tej sukienki do tych sandałów - dokończyłem zrezygnowany. No cóż. Nie potrafiłem wymyślić nic lepszego.
- Serio? - zdjęła buty i uśmiechnęła się wesoło. - Tak lepiej?
Kuźwa mać, przecież miałem przestać..!
Zaśmiałem się.
- Żartowałem, żeby nie było. Chciałem wprawić cię w chwilę grozy, wiesz o co chodzi - roześmiała się głośno.
- ZBYSZEK! - zapiszczała, patrząc na wystawę sklepową. - Tutaj!
I tak przez następne 50 minut opierałem się o ścianę, patrząc na uśmiechniętą Milkę, która wybierała sobie sukienki i bluzki do przymierzenia.

- A tak w ogóle, to życzę wam szczęścia - powiedziałem, kiedy stanęliśmy przed hotelem. Był późny wieczór, musiałem już iść, bo następnego dnia graliśmy trzeci mecz w tej edycji Ligi Światowej. - Niech wam się powodzi. Oboje zasługujecie na szczęście.
- Dzięki Zibi - cmoknęła mnie w usta z uśmiechem, a ja lekko oszołomiony, podałem jej kilka toreb z ciuchami, które wyniosła ze sklepu. - Trzymaj się przystojniaku. Do jutra, po wygranym meczu!
I dosłownie jak na skrzydłach, wbiegła do hotelu i zniknęła mi z oczu.
A ja przez trzy kolejne godziny, chodząc po mieście zastanawiałem się, czy kiedyś będę mógł przyjaźnić się z nią tak, jak jeszcze niedawno, bez tego głupiego uczucia w środku..
Bo tylko idiota może myśleć, że mam coś, czego ona potrzebuje.


" Ponieważ staram się ciebie nie kochać,
tylko to zaszło za daleko..
Staram się ciebie nie potrzebować,
to mnie rozrywa na strzępy.. "
                                                           Nickelback - Trying not to love you

Czułem, że wobec kilku osób nie jestem fair..Wobec Olki, Michała i Mileny.
I właśnie dlatego jeszcze tej nocy spotkałem się z Olą i z nią zerwałem.
W żadnym stopniu nie przez nią. To była moja wina.


~ dwa tygodnie później ~

- POLSKA! - krzyczała publiczność na trybunach podczas meczu z Argentyną o wejście do ostatniej rundy turnieju-do półfinałów. Tutaj, we Włoszech, siatkarze czuli się prawie tak, jak w Polsce. - POL.. - ucięłam w połowie wyrazu, siadając na krzesełku. Złapałam się za głowę. - Jest tu.. łazienka? - zapytałam z trudnością Klaudię. 
- Tak, na korytarzu koło szatni. A co, źle się czujesz? Niedobrze wyglądasz.. - wszystkie trzy naraz spojrzały na mnie, jednogłośnie kiwając głowami. - Chodź, pójdę z tobą.
Szłam niemalże zgięta w pół. 

- Nie będę już nigdy więcej jadła pizzy.. - wyjąkałam, kładąc się na posadzkę w łazience. - I makaronu też nie.. - znów zebrało mi się na wymioty.
- No i co ja mam zrobić do cholery?! - panikowała Kurkowa. 


Michał od razu po wejściu do pokoju, rzucił torbę z ciuchami w kąt i przykucnął przed łóżkiem. - Martwiłem się.. - powiedział cicho, patrząc troskliwie w moje oczy.
- Niepotrzebnie - uśmiechnęłam się. - Już mi przeszło. A tak w ogóle to świetnie graliście. To znaczy.. Oglądałam do połowy 2. seta, ale podejrzewam że wiele się nie zmieniło od tamtego czasu.
- No wiesz.. - Misiek położył się obok mnie. - Jak ma się taką dziewczynę to musi być dobrze, i już - uśmiechnął się w taki sposób, w jaki zawsze to robił będąc szczęśliwy. 
- Narzeczoną, bambaryło.
- No fakt, lamusie - dodał.
- Padalec.
- Plemnik.
- Ksiądz.
- Sanepid.
- Murzyn.
- Xena z tego żulskiego filmiku. 
Mojej miny w tym momencie nie dało się opisać.
- Przegiąłeś.
Nasza " kłótnia " została przerwana telefonem Michała. 
- Cześć Natka - przywitał siostrę, bawiąc się moimi włosami. - No, siedzi obok mnie - zakręcił kosmyk moich włosów na palec. - Spoko. No, ale zaczęłaś coś mówić. O co chodzi? - przez chwilę milczał, jak podejrzewam, słuchając Natalii. - Że co? I ty dzwonisz dopiero teraz? - oburzył się, wstając z łóżka. - A wiesz gdzie w takiej chwili mam mecz?! A z resztą.. - dodał ciszej. - Daję ci Milkę.. - podał mi telefon, ubrał się i wyszedł z pokoju.
- Co się stało? - spytałam Natalię. 
- Nic takiego.. Ale opowiadaj jak tam! 
Grrr, jak ja nienawidzę tajemniczości Kubiaków! 


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Z nudów czytałam sobie ostatnio całkiem stare rozdziały tego opowiadania i pierwsze co zrobiłam to.. MEGA BIG FACEPALM. Przepraszam za to, co tam wypisywałam. Masakra. Zastanawiam się, czy ja wtedy na haju byłam czy coś.. 
Ogólnie: masakra. Szkoła, szkoła, szkoła. Rzygać mi się chce już od tych tekstów nauczycieli: " Jesteście w najpiękniejszym wieku w życiu " bla bla bla.. 
Przepraszam też za krótki rozdział, ale choroba dostatecznie mnie już męczy. Dodałam dlatego, że dwa tygodnie rozdziału nie było. Także.. Czymajcie się, idźcie w pokoju Chrystusa i no, cześć. 

O związku ( a raczej jego końcu ) pewnie jeszcze coś się pojawi.
Aha, i przepraszam za zmiany adresów na blogu, który uprzednio nosił nazwę fireflies-flash, teraz jest to czekoladowy-kardamon.

sobota, 8 września 2012

Rozdział 61. " Tajniki rozmowy z siwym lisem, romantyczne chwile w Rosignano i przed sobą też czasem trzeba skłamać.. "

~ ten sam wieczór, przed północą ~

- I co, o czym rozmawiałaś z siwym lisem? - zapytała z uśmiechem Klaudia. Założyłam swoje papcie-żaby i położyłam się na dwuosobowym łóżku, na którym mam spać z Olką.
- O siatkówce, a o czym innym - uśmiechnęłam się, nakładając balsam z granatów na włosy.
- Tego można się było domyślić, a tak dokładniej? - dopytała Agnieszka, odkładając pożyczoną od Igły książkę " Zielona mila " na komodę obok jej i Klaudii łóżka. 
- O moim klubie w Katowicach, o minionym sezonie we Włoszech.. - ucięłam, rozczesując włosy.
- Więcej poprosimy - Ola wyszczerzyła się szeroko, składając ręce jak do modlitwy.
- O Michale.. I.. I o włoskiej lidze - odpowiedziałam. Odłączyłam telefon od ładowarki i wyjęłam z torby słuchawki. 
- Ładnie pachniesz - dodała dziewczyna Zbyszka, dotykając moich włosów. - A co o tej lidze? 
- Zaproponował ci coś, czy pytał o poprzedni sezon? - zapytała Agnieszka.
- O poprzednim już rozmawialiśmy.. Raczej pytał, kiedy kończy mi się kontrakt w Katowicach no i.. I coś wspomniał o żeńskim klubie, Olimpia Teodora który prowadzi właśnie Andrea. Spytał, czy byłabym zainteresowana.. 
I tak przez całą noc dziewczyny gderały mi nad uchem o siatkówce. Zastanawiały się na głos co będzie z Michałem kiedy wyjadę ( czy ja powiedziałam że wyjeżdżam? no chyba nie ) i o wielu innych sprawach.


~ Następny dzień ~

Dochodziła jedenasta, a my dopiero schodziłyśmy do restauracji na śniadanie. Chłopacy skończyli pół godziny temu siłownię, powiedzieli że jak Andrea nic nie wymyśli, to przyjdą. No i spełnili obietnicę. Przechodząc przez lobby zauważyli nas przez szklaną szybę. 
- Cześć mała - Michał pocałował mnie w policzek, siadając obok. - Lol, czy ty w ogólnie śpisz? - cienie pod moimi oczami pewnie rzucały się w oczy na kilometr. 
- Lol - powtórzył Kurek. - A propo lola.. - i zaczął nasz piękny dzień od kolejnego suchara. 
- Nie, ja już tak mam, że z natury jestem niewyspana.. - odpowiedziałam, smarując bułkę nutellą, która nosiła jakąś dziwną nazwę. Nie była to nutella, tylko jakiś włoski krem. Ale był pyszny.
- Słuchajcie tego - zaczął podekscytowany Jarosz. - Mój brat miał niedawno dwudzieste urodziny. Podczas składanie życzeń mój ojciec powiedział mu, że powinien uważać podczas współżycia, bo wpadka w wieku dwudziestu lat to najgorsza rzecz, jaka może przydarzyć się młodej osobie. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że mój ojciec ma 40 lat.

Później siatkarze mieli jeszcze trzygodzinny trening, a my wyruszyłyśmy na podbój Półwyspu Apenińskiego. A dokładniej podbój Florencji, " stolicy " Toskanii. 
Zgodnie ze wskazówkami mapy, szłyśmy przez wąskie uliczki, kierując się w stronę rynku. A kiedy już dostałyśmy się do naszego celu, opadły nam kopary. Ludzie, jak tam było pięknie! Wszystko zrobione na pozór w starym stylu, a tamtejsze sklepy to wprost kopalnia dla nas! 




- Ale tu pięknie.. - powiedziałam cicho, patrząc z zachwytem na otaczające nas budynki. Takie niby na pozór zwykłe miejsce, a nocą staje się czymś zupełnie niezwykłym.
Postanowiliśmy wybrać się z Michałem na spacer. Sami. 
Oparliśmy się o barierki na mostku. Przed sobą widzieliśmy morze, nieopodal skaliste klify na których stały domy. Kilka ulicznych lamp oświetlało drogę. Wszędzie panowała cisza.
Patrzyliśmy przed siebie, na ogromny księżyc, który znajdował się tuż nad taflą wody, jakby się w niej kąpał..
Michał przytulił mnie od tyłu, oplatając rękami w talii. Przez chwilę poczułam się jak w " Titanicu ". 
- Milena.. - zaczął szeptem, aż przeszły mnie przyjemne ciarki po całym ciele.  - Już dawno noszę się z tym zamiarem, żeby porozmawiać.. O nas. O naszej przyszłości.. - obróciłam się twarzą do niego, uważnie słuchając słów, które wypowiadał. - Mieszkamy ze sobą od kilku miesięcy, co było raczej spontaniczną decyzją - uśmiechnął się. - ale trafioną. Zakochałem się w tobie ponad 3 lata temu i to uczucie nie mija ani trochę, kocham cię jak wariat, każdego dnia coraz bardziej.. - przez chwilę nic nie mówił, a ja jak urzeczona wpatrywałam się w jego oczy, w których odbijał się blask księżyca. - Kiedyś myślałem, że bez siatkówki nie będę mógł żyć. Teraz wiem, że mogę, bo pojawiłaś się ty. Dla ciebie mógłbym nawet z niej zrezygnować, bo to ty jesteś na pierwszym miejscu. I zawsze będziesz.. - uklęknął na prawe kolano, a ja odruchowo przyłożyłam rękę do ust, bo nie mogłam ich zwyczajnie zamknąć. - Mileno Brzęczyszczykiewicz - powiedział bezbłędnie, wyciągając z kieszeni bluzy małe, granatowe pudełeczko. - Czy uczynisz nie najszczęśliwszym facetem na świecie i wyjdziesz za mnie?


~ z innej perspektywy ~

- Dobra, zamknijcie jadaczki, dajcie im nacieszyć się sobą, przecież mają prawo wyjść gdzieś razem - orzekła Klaudia, uciszając nas, kiedy już od jakiegoś czasu wyczekiwaliśmy Michała, żeby wrócić do naszego hotelu. Dochodziła północ, a po Milce i Miśku ani śladu.. 
Nagle drzwi do pokoju dziewczyn otworzyły się szeroko, a stanęła w nich nasza zagubiona para. 
- Co ty Mańka, ryczałaś? - zapytała Ola, wstając z łóżka. Faktycznie, dopiero teraz zauważyłem. Miała rozmazany makijaż i czerwone oczy. 
- Co się stało? - zapytały równo Klaudia i Agnieszka.
- Mleko - odpowiedziała Milena. Uśmiechnąłem się. - To się stało - pokazała na swój palec, na którym widniał złoty pierścionek ze srebrnym brylantem. 
Uśmiech natychmiastowo zniknął z mojej twarzy. 
Dziewczyny rzuciły się na Michała i Milkę, gratulując im, życząc szczęścia i tak dalej.. Dwójka siatkarzy była podniecona tą informacją bardziej niż ich dziewczyny. A ja uśmiechnąłem się sztucznie i z całej siły objąłem Milenę, nic nie mówiąc. Z Kubim przytuliliśmy się po przyjacielsku. Szczęścia powiedziałem krótko. Posiedziałbym jeszcze z wami i pocieszył się tą wiadomością, ale usypiam na stojąco. Sorry, oblejemy to po meczu. Trzymajcie się. 
I wyszedłem z pokoju, nie zwracając nawet uwagi na Olę, która mówiła zawiedzionym tonem Cześć Zbyszek..

Chodziłem jak idiota po ulicy przed naszym hotelem, nie mogąc myśleć o niczym innym, niż o Milenie i Michale. 
Zaręczyli się. 
Co ja wyprawiam do cholery?! 
Kopnąłem z całej siły kosz na śmieci, próbując rozładować nagromadzone we mnie emocje. 
Przecież to było wiadome, że prędzej czy później wykonają jakiś krok w przód. A ja? Patrząc na ich szczęście, równocześnie zaniedbując Olkę, cofam się wielkimi krokami w tył.
Przypomniała mi się sytuacja, zanim jeszcze poznałem Milenę..
- Wpadła na mnie dzisiaj - powiedział Kubiak, wpatrując się w szatynkę, która skutecznie obiła blok przeciwniczek.
- Kto?
- No ta, co o niej zacząłeś..
- Aaa - spojrzałem na niego niezrozumiałym wzrokiem, spojrzałem w punkt gdzie Kubiak zatrzymał spojrzenie, znów na niego i na dziewczynę. - O nie, stary! Nie! Tu! Patrz na mnie! - uderzyłem go lekko z liścia. - Nie patrz tak na nią! [...]  A poza tym, już sobie ją zaklepałem.

Do dziewczyn zawsze miałem " szczęście ". Najpierw Kasia, koleżanka Mileny, później ona sama.. Jestem z Olą bo jestem z nią szczęśliwy, a Milka, będąc blisko mnie, jest w końcu moją przyjaciółką, wcale mi nie ułatwia.. Cieszę się szczęściem mojego najlepszego kumpla, chcę żeby był szczęśliwy, tym bardziej, że on też nie miał łatwo. Sytuacja z Kariną była wystarczająca. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, jak się czuł, kiedy dowiedział się prawdy. Później był z Julią, ale już wtedy przyznał mi się, że zakochał się w Milenie.. 
I właśnie dlatego muszę wziąć się w garść. Zaczynam od teraz. 
Wyjąłem telefon i napisałem do Oli krótkiego sms-a.
Kocham cię. 

Cause I can't make you love me
if you don't
You can't make your heart feel
something it won't...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Ktoś napisał w komentarzu, że jak się jest podpitym, to gada się głupoty ( dotyczy rozdziału 60 - faza siatkarzy ). Właśnie chodzi mi o to, że oni tacy pierdolnięci są nawet bez popijania, nie tknęli żadnego alko a mają niezłe jazdy xD

No, to jest 61. Sorry że nie śmieszny ani trochę, ale postanowiłam już wykonać jakiś krok w ich życiu, bo chciałabym skończyć niedługo to opowiadanie, do 70 powinnam je zamknąć. 
Już w początkowych rozdziałach tego opowiadania dawałam wam znaki że Zbyszek zakochał się w Milenie, ale całkowicie o tym zapomniałam xD i postanowiłam wam ( i sobie xD ) o tym przypomnieć ^^

Mimo że nie widzieli się od Klubowych Mistrzostw Świata, to nadal nie przeszło mu to, co czuł do Mileny. Wydawało mu się, że to tylko przyjaciółka.. Ale tak nie myśli się o znajomych, jak on myślał o Milenie. 
Jako przyjaciele oboje chcieli, żeby była szczęśliwa. Nie miało to znaczenia w jaki sposób i kto ją uszczęśliwi. 
Michał i Zbyszek są przecież najlepszymi przyjaciółmi pod słońcem. Nie mieli przed sobą tajemnic, oprócz tej jednej. Żaden z nich nie chciał, żeby ten drugi się dowiedział.. 

O, takie wycinanki z 28 rozdziału. No. To chyba tyle. 
Minęły 4 dni szkoły, a ja już mam DOSYĆ!

Chciałam dodać od razu rozdział na i-lift-my-hands ale nie mogę się zalogować na onecie. Czujecie? Wszystko jest ok, ale nie chce mnie zalogować! Do chuja pana, onet schodzi na psy :/ Także jak wszystko będzie ok, to dodam i tam notkę. 
Do następnej soboty, o ile przeżyję.


czwartek, 30 sierpnia 2012

Rozdział 60. " One more night, na pomoc Łukaszowi, dobra rada nie jest zła, 666 - zła wróżba i pokojowe suchary. "

~ Maj ~

- You and I get sick, yeah I know that we can't do this no more! - darliśmy się wszyscy, próbując śpiewać piosenkę Maroon 5 " One more night ". Niektórym się to udawało, niektórym nie- a propo Kurka. Siedząca obok mnie Agnieszka, żona Jarosza, wyglądała jakby jarała jakieś zielsko, poważnie. To znaczy może nie wyglądała, ale tak się zachowywała. Mega pozytywna laska. Od razu nawiązałyśmy kontakt. A kto wyglądał na bardziej zjaranych niż Aga? Bardzo trudne do zgadnięcia.. Zbyszek, Michał, Bartek i Igła. Kubi siedział z Zibim obok nas, a za nimi właśnie Ignaczak z Kurasiem. Wesoły ujarany autobus. - I stopped using my head, using my head, let i all go uu. 
Nawet Andrea śpiewał razem z nami. Miał dobry humor. Może dlatego, że jedzie do rodzinnego kraju? Włochy. To będą piękne cztery tygodnie. Oczywiście spędzę je z Agnieszką, Klaudią- narzeczoną Kurka i Olą, dziewczyną Zbyszka. Siatkarze będą walczyć o Final Eight Ligi Światowej, w tym roku rozgrywane właśnie we Włoszech. Cały turniej spędzimy na Półwyspie Apenińskim. - Trying to tell you "no" but my body keeps on telling you "yes"!
Sami nie wiemy, dlaczego Andrea zaproponował wzięcie nas na turniej. Lepsza atmosfera? Chłopacy nie będą chodzić tak nabuzowani? Tajemnica państwowa Anastasiego. 
Kiedy dochodziła godzina 21, zrobiło się cicho. No może nie całkowicie, bo Winiar coś tam śpiewał, ale na ogół każdy już był zmęczony podróżą. Jechaliśmy dopiero sześć godzin, a już  wysiedliśmy z powera.. Czekało nas jeszcze niecała doba..
Aga czytała książkę, Olę i Klaudię gdzieś wywiało do tyłu, reszta słuchała muzyki.
Nagle obróciłam się w stronę Michała.
- Misiu..
- No? - zapytał, wyjmując słuchawki z uszu.
- Będę rzygać. 
- Poważnie?
- Nie, żartowałam - że też w takiej chwili miałam ochotę na ironię.. - No, chyba - dodałam.
Nikomu tego nie mówiłam, bo nie widziałam sensu, ale mam chorobę lokomocyjną. I w jakimkolwiek środku transportu czuję się okropnie, nie tylko z tego powodu, ale też dlatego, że nie mogę spać i boli mnie głowa.
Właśnie przez tą chorobę przez chwilę wahałam się, czy pojechać z nimi do Włoch. Choć w sumie warto się poświęcić i spędzić 24 godziny w autokarze, niż tęsknić za wszystkimi przez cztery tygodnie.
Podróż to dla mnie istna katorga. Szczególnie tak daleka. Ale szczęście się do mnie uśmiechnęło, a konkretnie miało na imię Łukasz. Wiśnia.. Niby taki niepozorny chłopak.. 
- Milka, mogę o coś zapytać? - zaczął rozmowę, siedząc do mnie bokiem. Zajął miejsce z Konarskim na siedzeniach przed Michałem i Zbyszkiem. 
- Jasne - wzruszyłam ramionami. 
- Bo wiesz.. Mm.. Tak sobie pomyślałem, że może ty byś mi jakoś no.. pomogła. Niby mam tam jakieś fanki, ale chciałbym zapoznać się z dziewczyną z własnej inicjatywy, tyle że.. Jakoś nigdy nie miałem na dziewczyny czasu i.. 
Uśmiechnęłam się. Wiadomo o co chodzi.
- O ile witanie się z paszczurem nie różni się specjalnie od witania się z owczarkiem, o tyle witanie się z fajną laską jest zawsze dużym przeżyciem i zarazem dobrą okazją do tego, aby wykazać się jako prawdziwy mężczyzna. Dlatego jeśli jakimś kosmicznym zbiegiem okoliczności znajdziesz się w tym samym miejscu i czasie z laską fajniejszą niż twój owczarek, nie odbierz tego źle, twój pies jest całkiem spoko, to nie bierz przykładu z Zibiego - w tym momencie zauważyłam, że siedzący koło nas podsłuchują. Oczywiście Zbyszek zrobił naburmuszoną minę. - i pohamuj brawurę. Fajne laski lubią kolesi zdecydowanych i pewnych siebie, dlatego zachowaj zimną krew, odważnie nawiąż kontakt wzrokowy, obniż głos i powiedz " Cześć " - wzięłam ciastko, które Igła podsunął mi pod nos bo machał pudełkiem od kilkunastu sekund. 
- A jeżeli Wiśnia jest pipą i się boi? - zapytał ktoś o głosie Kurka. A Łukasz? Siedział i patrzył na mnie skoncentrowany, jakby zgodził się z Bartkiem że jest pipą. 
- To spierniczasz w kierunku lasu, zakopujesz się w ziemniakach i zakładasz z nimi rodzinę - odpowiedziałam. 
- A coś więcej? W sensie tej rozmowy czy coś.. - zapytał Wiśniewski. 
- Amatorzy po przywitaniu się z fajną laską próbują nawiązać rozmowę, co w dziewięciu na dziesięć przypadków kończy się hospitalizacją, bo kiedy ty jesteś święcie przekonany, że prowadzisz luźną rozmowę, to laska myśli że masz wylew krwi do mózgu i nie daje się przekonać nawet wtedy, gdy podczas intubowania w karetce utrzymujesz z nią kontakt wzrokowy i obniżonym głosem drzesz ryja, że masz kilka tysięcy fanów na fejsie - zakończyłam, jedząc kolejne ciastko. - Czyli zagadujesz luźno, bez spiny, jakby ci nie zależało. Kapewu? 
- Dzięki Milka! - odparł Wiśniewski z ogromnym uśmiechem. - Już wiem co muszę zrobić! Luźna rozmowa, to jest to! Normalnie teraz bym cię pocałował, ale po pierwsze nie dosięgnę, a po drugie za mną siedzi Michał - i jak na zawołanie po tym drugim argumencie Kubiak uśmiechnął się szeroko. 
- Ciocia dobra rada? - zapytał po angielsku Andrea. Wszyscy zaczęli się śmiać. - Też bym miał kilka pytań! 
- Jasna sprawa! - odpowiedziałam z uśmiechem. 

- Słuchajcie! - wydarł ryja Kuraś. - Najlepsza historia ojca Jarskiego o Kubie! - wszyscy jak na zawołanie zamilkli. - Mama Kuby mówi, że przyszedł czas na poważne rozmowy, wiecie pszczółki i ogólnie wiadomo o co chodzi. A jego tata.. - Bartek już był polany. - Jego tata mówi: Daj spokój, przecież jest rudy. 
Pierwszy raz od kilkunastu godzin śmiałam się tak, jak w tej chwili. Kocham Kurka za te głupie żarty i suchary. 

I tak minęło 28 godzin męczącej podróży. W przeciągu tego czasu spałam co najwyżej trzy godziny. A dlaczego jechaliśmy tak długo? Przystanki. Siatkarze są baaardzo wymagający. Kiedy robią sobie przerwę w podróży, to taką solidną, na dwie-trzy godziny, co mi tym razem było na rękę, bo w autokarze w życiu nie zasnę, a tak to przynajmniej zdrzemnęłam się na michałowych kolanach w McDonaldzie. 

- Ale grzeje.. - wyjąkał Nowakowski, kiedy stanęliśmy przed hotelem. Fakt, było ciepło. Ponad 25 stopni, a raczej w Polsce nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego typu upałów na początku maja.
- Słuchajcie mnie uważnie! - Andrea klasnął kilka razy, żeby uciszyć wszystkich. - Właśnie podjechaliśmy pod hotel dziewczyn - spojrzałyśmy na ogromny budynek, z napisem Diva SPA z czterema gwiazdkami. - My mamy swój niecały kilometr dalej, trochę spaceru nam nie zaszkodzi - siatkarze zabuczeli cicho. - Od razu ustalamy regulamin. Możecie się widzieć z dziewczynami po treningach w te dni, kiedy nie gramy meczy. W czasie wolnym możecie zwiedzać okolicę, która swoją drogą jest bardzo ciekawa. Wolałbym, żebyście jedli w hotelach, nieważne czy w Divie SPA, czy w naszym, Campania Napoli.  Dobrze, w takim razie my już pójdziemy. Czas wolny chłopcy dostaną od ósmej wieczorem - dodał. - Teraz my już pójdziemy, a wam życzymy miłego dnia - powiedział z uśmiechem szkoleniowiec.
- Nawzajem - odpowiedziałyśmy.
- Aha - Andrea cofnął się o kilka kroków w naszą stronę. - Milena, możemy porozmawiać? Nie teraz, wieczorem. 
- Jednak potrzebuje pan cioci-dobrej rady? - zapytałam. Wszyscy zaczęli się śmiać, trener również.
- Coś w tym stylu. 

W sumie do 19:30 nic nie robiłyśmy, bo wszystkie byłyśmy zmęczone długą podróżą.
Ubrałam się, umyłam zęby i byłam już gotowa, tak jak Klaudia, Olka i Aga, które już na mnie czekały. 

~ Hotel Campania Napoli, pokój numer 666, godzina po treningu ~

- Ale zajebisty ten sklep, masakra - powiedział Bartek ze śmiechem. 
- Coś czuję, że będziemy tam częstymi gośćmi - dodał Jarosz.
- Patrzcie jakie mam suty - Kurek pokazał na swoją klatkę piersiową. - Szkoda że mleko nie leci - pociągnął za nie kilka razy. - Witaj Żabko - zwrócił się do Michała. 
- Siemano - odpowiedział Kubiak, machając do Bartka.
- Jestem Królikiem Bugs'em - Jarosz zamachał do kolegów rękami, pokazując swoje białe zęby. - I mam dwie głowy, ale jestem fajny. 
- Boże, jacy wy jesteście powaleni.. - mruknął Bartman, uderzając się w głowę, ale nawet tego nie poczuł. W końcu miał na sobie głowę muchy.
- I mówi to ktoś, przebrany za muchę, bzzzzzzz - Bartek zaczął się głośno śmiać. - Ej, Misiek, teraz to już jesteś Księciem Michałem - i znów głośno się zabrechtał, tak jak pozostała trójka.
- You wanna fight? - spytał Michał z morderczym spojrzeniem. 
- I do - odpowiedział, z tym samym wyrazem twarzy. 
- 3..2.. - odliczał Kuba. - 1.. 
Pierwszy zaatakował Bartek z krowiego ogona, wymachując nim na wszystkie strony. Ale Michał nie pozostał mu dłużny. Królewska korona poszła w ruch, wymachiwał nią jak mieczem.
- O ja ciebie - przerwał im kobiecy głos. Wszyscy spojrzeli w stronę drzwi. Do ich pokoju weszły Ola, Agnieszka i Klaudia. Nie wytrzymały długo w powadze, bo po chwili tarzały się po podłodze, naśmiewając się z przebrań siatkarzy. 
- Jak Milena was zobaczy, to chyba się zleje na miejscu - powiedziała Klaudia, siadając Bartkowi na kolanach. Pociągnęła go za krowiego sutka. 
- Ej, bo ci oddam - zagroził jej Kurek, dobierając się do bluzki swojej narzeczonej. 
- Mucha, o ja pierdzielę - Ola ciągle naśmiewała się ze Zbyszka. - Mucha - nie mogła przestać się śmiać.
- Nie brechtaj się ze mnie - powiedział z udawanym oburzeniem, po czym pocałował ją w czoło, zdejmując zwierzęcą głowę.
- Z kim ja się ożeniłam - Agnieszka pokiwała przecząco głową, patrząc na Kubę. - Co tam, doktorku? - poruszała brwiami w jego kierunku. 
Ich rozmowy przerwał spazmatyczny śmiech Mileny. 

~ oczami Mileny ~

- O ja cież pierdzielę - mruknęłam, kiedy się wreszcie uspokoiłam. Skąd oni to wzięli? Jakieś Party hard mnie ominęło? 
- Nie pytaj. Same nie wiemy - odrzekła Olka. 
- Michał za żabę, bo padnę - zaczęłam bawić się jego koroną, którą teraz trzymał w ręce. A raczej w łapie. Jakkolwiek nazywa się kończyna górna u płaza..
- Nie jestem żabą, jestem królewiczem, pocałuj mnie - powiedział Misiek, kiedy usiadłam mu na kolanach. 
- Jaki agent - ponownie się zaśmiałam, po czym pocałowałam go prosto w usta. 

O 20:30 poszliśmy nad hotelowy basen, gdzie siatkarze już zdążyli wstąpić po treningu. Dziewczyny kąpały się w bieliźnie, a ja miałam bikini. Nie wiem jakim cudem znalazło się ono u Michała w bagażu. Pewnie przez przypadek wpakowałam nie w tą walizkę co trzeba. Z takim mózgiem jak mój, wszystko jest możliwe.
Reszta siatkarzy pewnie poszła zwiedzać, albo wykończeni po całym dniu odpoczywali. Ale nie nasi chłopcy, o nie.. Włączyli x-boxa na full. Na szczęście nikt z gości nie miał w planach skarżyć się na hałas.
- Nakurwiam salto! - wydarł się Michał, po czym wykonał obrót przy skoku do basenu. 
- No, no, dziewiątka za styl - powiedział Zibi, pływający na materacu.
- W Tyszkę się bawisz? - zapytał Jarosz. - Dla mnie, wyważonego, mądrego, uzdolnionego - wszyscy już byliśmy polani, a Kuba nadal z miną myśliciela kontynuował wypowiedź. - Skromnego, nietuzinkowego, wyjątkowego, fenomenalnego, niespotykanego ten skok był perfekcyjny. Daję dziesięć, Michale. Zasłużyłeś - zakończył, nadal z ogromną powagą na twarzy. 
- Dziękuję, schlebiłeś mi tymi słowami - Kubi ukłonił się, a chwilę później zaczęli tańczyć wolnego do piosenki która akurat leciała, czyli " Będę brał cię ". Dwóch facetów. Do tej piosenki.. Żadnych skojarzeń.
Kurek rozłożył się wygodnie na dwóch leżakach ( bo na jednym się nie mieścił ) z okularami przeciwsłonecznymi na nosie. To nic że robiło się ciemno. 
Ja i reszta dziewczyn też rozłożyłyśmy się na leżakach. Ale były tylko trzy, więc ja i Olka leżałyśmy na jednym. No może nie dokładnie, bo ja na niej. Kapelusze dostałyśmy od kelnerów, którzy wyraźnie z nami flirtowali. Ale natychmiast zjawili się Zbyszek z Michałem i bardzo wyraźnie uświadomili ich, że jesteśmy zajęte.
- Na czym polega gra " walcz albo puść "? - zapytał Kurek. Bawiłam się w to z Możdżonkiem. Mało mi ręki nie zmiażdżył.
- Łapiesz za rękę mocno i z całej siły, a kto pierwszy puści, ten pizda. Są jeszcze jakieś inne kombinacje z przytulaniem, pocałunkiem w usta i wkładaniem ręki w majtki, ale nie mieszkam w Warszawie, więc nie bardzo orientuję się w tych waszych gierkach.

- Mam suchara! - wydarł się Jarski. Ja już przysypiałam na kolanach Michała, tak jak reszta w innych kątach pokoju hotelu numer 666. 
- Dawaj! - odpowiedział takim samym optymistycznym głosem.. No kto? Jak myślicie? Kto ma największe ADHD na świcie? Dokładnie, Kurek. 
- Gdzie poszła Ania po wybuchu? - zapytał. - Wszędzie!
- Albo.. - Bartek zaczął intensywnie myśleć. - Mam! Co to jest: dwie deski i trzy gwoździe? - wzruszyliśmy ramionami. - Zestaw wypoczynkowy Jezus
- Albo albo to! Co zrobić, żeby dzieci w Kenii nie chodziły głodne? - podniecony uśmiech Kuby zdecydowanie nadawałaby się do horroru. - Obciąć im nogi. 
- O, wczoraj widziałem to na kwejku, słuchajcie - powiedział Kurek, poprawiając się na podłodze. - Żydzi proszą Hansa: Hans, zbuduj nam dom, Hans, zbuduj nam dom. Hans mówi: Dobra, ale jak któregoś w oknie zobaczę to zastrzelę! I Hans zbudował im szklarnię - zaczęłam się cicho śmiać, na tyle, ile pozwalał mi ogromny mrok i klejące się oczy. 
- Ile żydów mieści się w wiaderku? - zapytał Jarosz. - Dwie szufelki. 

Przed 23 siatkarze odprowadzili nas pod hotel. W zasadzie to Michał odprowadził mnie do łóżka, bo zasnęłam u niego na kolanach. 



- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Wypocony ten rozdział masakrycznie. Ale dzięki za komentarze, zmotywowały mnie :) 
Te suchary pochodzą z kwejka, jak coś. 
Teraz tak myślę.. 70 rozdziałów w tym opowiadaniu to chyba będzie koniec. 
Hahaha, a ja myślałam, że pod koniec wakacji skończę tą historię :3 No chyba nie. 
Z ogłoszeń parafialnych: fireflies-flash startuje 1. października, żebym napisała rozdziały do przodu, gdzie aktualnie jestem na 3 ;] 
Następny rozdział będzie w piątek/sobotę. Taak, już podczas szkoły.. 
Patrząc na to, że zakupy w Avonie będę mogła zrobić na początku września, to chcę już do szkołyy :D Dwie kartki A4 zapisałam tym, co mam zamiar kupić. Lol. 
Teraz 3 kl. są królami gimbazy ( w tym ja ). Żeby nie zostawiać niczego na ostatnią chwilę, od niedzieli siedzę nad szkołami, patrzę co gdzie jest, i już wybrałam trzy. Także.. 
Cześć, czołem, powodzenia w szkole! :) 
Za błędy przepraszam, ale już mi się nie chce sprawdzać xd