poniedziałek, 24 grudnia 2012

EPILOG.

- Ja, Milena Brzęczyszczykiewicz, biorę sobie ciebie Michale Kubiaku za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci - powtarzałam za księdzem, patrząc prosto w oczy mojemu przyszłemu mężowi. 
- Ja, Michał Kubiak, biorę sobie ciebie Mileno Brzęszy.. - prawie wybuchnęłam śmiechem, tak jak wszyscy goście. - Ej no, chwila! - powiedział rozbawiony. - Ja, Michał Kubiak, biorę sobie ciebie Mileno Brzęczyszczykiewicz - mówił wolno moje nazwisko - za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.

Kiedy ksiądz dał pozwolenie Miśkowi na pocałowanie mnie, nie wahał się ani chwili. A gdy oderwaliśmy się od siebie, szepnął mi do ucha " Ale się jebłem, co? " 
- Chodź piękna - podał mi rękę i wyszliśmy na zewnątrz. 
Udaliśmy się na wesele. 

Tak jak mogłam się spodziewać, Michał spił się niewiarygodnie. Taaak, a jeszcze kilka godzin wcześniej mówił, że się poświęci i wypije tylko symbolicznego kielicha żeby mnie wesprzeć kiedy ja nie mogę pić.. 
Gdy dochodziła 4 rano padałam na twarz, a Michał ciągle balował z chłopakami. Chciałam go jakoś zaciągnąć do auta i zawieść do domu..
- Pojadę pod warunkiem.. - zaciął się, podnosząc do góry palec. - Warunkiem który brzmi.. Że będziemy się kochać - mówił głośno, całując mnie w usta. Oczywiście wszyscy goście spoglądali na niego z rozbawieniem. - Obiecaj, bo nie pójdę.. 
- Będziemy się kochać, ale chodź już Michał - pociągnęłam go za rękę. 
- Do widzenia jutro! A właściwie dzisiaj! - pomachał ludziom z uśmiechem. - Póki co jestem trzeźwy, ale jutro się napijemy! 
- Misiek, chodź już, Oliwia jest bardzo zmęczona.. - już nie wiedziałam co mam powiedzieć, żeby go zaciągnąć do domu.
- Ale przecież ona się jeszcze nie urodziła.. Chyba..
- No przecież jest w domu! Trzeba ją nakarmić, tęskni za tobą - pociągnęłam go, ale po chwili ręce mi opadły bo ten osioł nie chciał się ruszyć. 
W końcu z pomocą przyszli mi siatkarze i takim oto sposobem po piętnastu minutach byliśmy w domu.
Noc poślubna zdecydowanie nie była taka, jaką planowaliśmy. Jaką JA planowałam.
Michał spędził noc w łazience a ja nie mogłam usnąć. Miałam silne skurcze, ale wszystko było okej.

Miesiąc miodowy spędziliśmy na Malediwach.
- Chcesz coś do jedzenia, pączusiu? - zapytał z uśmiechem, kiedy wybraliśmy się na plażę.
- Już nie jestem pączkiem, jestem całą cukiernią.. Ale coś bym zjadła.

A gdy przychodził moment kiedy naprawdę miałam doła, powtarzał mi, że: " kobieta w ciąży to najdroższy skarb na świecie. "

Oliwia przyszła na świat miesiąc później, tydzień po naszym powrocie do Polski.
Skurcze zaczęły się w nocy, i to jeszcze na imprezie urodzinowej Winiarskiego.
Wszyscy pojechali z nami do szpitala. Misiek denerwował się chyba bardziej niż ja..
Mi wystarczyło to, że jest blisko i wspiera mnie.

~ oczami Michała ~

Dopiero po dwóch miesiącach od śmierci ojca mogłem przeczytać list, który dla mnie zostawił. 
Drżącymi rękami rozrywałem kopertę. Wyciągnąłem z niej białą kartkę A4 złożoną na cztery części. 
Nabrałem powietrza w płuca.

" Michał, nie będę się rozpisywać, nie czas na to. 
Jesteś dorosły i odpowiedzialny, doskonale wiesz, jakie wybory podejmować. 
Niedługo twoja matka i siostry będą potrzebować cię bardziej niż kiedykolwiek. 
O swojej chorobie dowiedziałem się dawno. Lekarze na siłę próbowali przepisywać mi nowe leki. Po jakimś czasie przestałem je brać. Jeżeli Bóg przewidział dla mnie takie a nie inne zakończenie, pozostało mi tylko pogodzić się z tym faktem. Najbardziej w tym wszystkim boli mnie to, że was zostawię. Ale skoro taki był plan.. 
Wiedz, że zawsze z wami będę. Na twoich meczach, w trudnych jak i dobrych momentach, z Anią kiedy będzie dorastać i przeżywać najważniejsze momenty w życiu, z Natalią, która nie wiadomo kiedy dorosła.. I z twoją mamą, którą kocham nad życie. Was wszystkich bardzo kocham. 
Wiem, że nie mówiłem ci tego zbyt często. Byłem pewny, że doskonale o tym wiesz i nie potrzebujesz takich słów. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo się myliłem.. 
A teraz, kiedy prawdopodobnie mnie już tutaj nie ma chciałbym, abyś stworzył z Mileną wspaniałą rodzinę z mnóstwem dzieciaków, żebyś osiągnął wszystko co w sporcie możliwe i przede wszystkim - żebyś był szczęśliwy. 
Tak szybko stałeś się dorosłym mężczyzną.. Opiekuj się dziewczynkami. 
To co miałem napisać- napisałem, to co miałem powiedzieć- już powiedziałem..
Kocham cię Michał "

~ oczami Mileny ~

Półtora roku po Oliwii na świat przyszedł Kacper, a w dniu swoich 28 urodzin dowiedziałam się o trzeciej, ostatniej ciąży. Był to chłopiec, który przyszedł na świat w dniu imienin Miśka. Nazwaliśmy go Bartosz. 

Nasze wspólne życie dopiero co się rozpoczęło.
A to, czy wygramy je za trzy punkty, czy będziemy musieli walczyć o każdy punkt w tie-breaku- tego nikt nie wie..

***

Taki z deczka nijaki, ale najważniejsze ZAKOŃCZYŁAM TO OPOWIADANIE.
Co prawda nie tak jak chciałam, miało być więcej szczegółów i tak dalej ale stwierdziłam, że i tak mam już zbyt wiele na głowie, nie dam rady jeszcze prowadzić tego bloga. 
Miałam dodać przed świętami, ale zapomniałam emaila i kombinowałam przez kilka godzin jaki może być :/ Ale spokojnie, znalazłam ^^ 
Chciałabym życzyć wam wszystkiego najlepszego na resztę świąt ( bo jakby nie patrzeć już po Wigilii ), udanego Sylwestra, nowego roku, spełnienia marzeń i o czymkolwiek tam sobie marzycie :) 
Dochodzi 2 w nocy, jestem strasznie zmęczona więc nie zwracajcie uwagi na mój styl pisania xD 
Możecie mnie spotkać na blogu  http://i-need-a-chance.blogspot.com/ który prowadzę z koleżanką. Zapraszam :)
Dziękuję że byliście ze mną PONAD ROK! Dziękuję wam ogromnie za wszystko, bo gdyby nie wy i wasza motywacja - nigdy nie skończyłabym tego opowiadania ;) 
Więc to tylko i wyłącznie wasza zasługa. Pozdrawiam was serdecznie :)